Post Scriptum

     Próbowałam, męczyłam się, denerwowałam i chała z tego wyszła. Nie jestem stworzona do przeglądania notatek wykonanych w jakikolwiek inny sposób, jak już jeden sprawdzony - prowadzenie swojego własnego bloga.

     Raczej nie znajdziecie tutaj zbyt wielu informacji na temat moich chwastów - bo w taki miluśny sposób zwykłam mówić o swoich roślinach -, a raczej opracowania z tysiąca i jeden źródeł, które w większości przypadków będą pochodzenia obcojęzycznego. Szukam, ślęczę po forach, staram się zrozumieć, o czym piszą ludzie, którzy szczodrze i bez udziwniania dzielą się swoimi doświadczeniami.
     Niemożliwe, nie?
     Bowiem zauważyłam u nas, Polaków, tendencję do zachowywania informacji dla siebie bądź stwierdzania "nie będę Ci pisał jak chowam swojego, bo w każdym domu są inne warunki!". Super. Uważam jednak, że mimo wszystko zawsze jest miło mieć jakąś podporę, od której można zacząć - z doświadczenia wiem niestety, jak to jest wściekać się i zaciskać zęby, bo informacji nie ma. W zasadzie nawet diabli nie wiedzą czemu.

     Jeśli to czytasz i jesteś początkującym - jeśli tu klikniesz, przeniesiesz się do jedynego miejsca, które uznałam w naszym polskim internecie za bardzo dobry start w świat wiedzy i przygody ze storczykami. Polecam serdecznie.

     Zatem. To moje Post Scriptum. Bo jakby nie patrzeć, jest na samym końcu, prawda?

Pozdrawiam serdecznie
Voldzio

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz